Następne wydarzenie w:

  • 00 DNI
  • 00 GODZ.
  • 00 MIN.
  • 00 SEK.
+

News

„W nowych kontekstach i w nowych formach wyrazu chrześcijanin jest po raz kolejny powołany do dawania odpowiedzi każdemu, kto pyta o motywy nadziei, która w nim jest (por. 1 P 3,15).” Benedykt XVI

Chodziło o samotność

Kategorie: Blog

building-984454_960_720

Kiedy chodzę sam, stawiam duże kroki i poruszam się dosyć szybko. Wychodząc więc tamtego popołudnia ze mszy u dominikanów, dopiero przy Barbakanie skojarzyłem, że nawoływania “Proszę pana! Panie!” są skierowane do mnie. Staję. Pytam, co się stało. “A bo ja z panem na Mszy właśnie byłem, i pana widziałem jak się modli, i ja się modliłem obok pana, i poczułem że muszę z panem porozmawiać!”. Aha. Fajnie. O co chodzi?

Koniec końców rozmawiałem z facetem półtorej godziny i wciąż nie jestem do końca pewien, o co w zasadzie chodziło.

Zaczął od rzeczy, o których każdy z nas wie, że się zdarzają; takich, które przykuwają uwagę i wzbudzają współczucie. Córka, której nie widział od piętnastu lat; jakiś czas temu udało mu się zobaczyć jej zdjęcie na facebooku z rodziną. Wyglądała na szczęśliwą. Choroba, która toczy jego ciało powoli, ale nieubłaganie; która powoli go zabija. Ostatnio trochę szybciej. (Bardzo chciał mi pokazać swoją nogę; cała łydka była sina). O tym, że od miesięcy nie ma dachu nad głową i jest całkowicie zależny od pomocy innych, głównie kilku znajomych duchownych. Tego typu rzeczy. Często słyszymy historie podobne do tej.

Nie mogę powiedzieć, żeby moją pierwszą reakcją był chłód i ostrożny dystans, nie. Mimo to, przez cały czas rozmowy trzymałem emocjonalną gardę. (Może dlatego miałem taki problem z przejściem na “Ty”, mimo jego usilnych próśb?) Nieustannie próbowałem znaleźć między jego słowami odpowiedź na pytanie: o co chodzi? Czego ode mnie oczekujesz?

Podczas spaceru Krakowskim Przedmieściem (szliśmy wolno, noga nie pozwalała mu na długodystansowe marsze) opowiedział historię swojego życia, upadku i prób zrozumienia tego, co się stało. Nie będę jej streszczał, ale od razu wtedy pomyślałem (wstyd?), że dałoby się z tej drogi od młodego, obrotnego warszawskiego przedsiębiorcy do pozbawionego domu i kontaktu z rodziną chorego zrobić poruszającą powieść. (Chyba jednak wstyd).

O co więc tu chodzi? O pieniądze?

Może. Nie wiem. Nie odszedł z pustymi rękami, ale za to, co mu dałem, kupi sobie co najwyżej obiad. Nie musiałem poznać jego historii, żeby tyle otrzymał. Może jestem naiwny, ale uwierzyłem mu – nie tylko w jego opowieść, ale też wtedy, kiedy dziękował mi za to, że nie zbyłem go po pięciu minutach (miał szczęście; nie spieszyłem się nigdzie tego akurat dnia), że pogadałem (no, umówmy się: wysłuchałem – to był bardziej monolog niż dialog). Zresztą, na samym początku naszej rozmowy zapytał mnie: “Panie, wiesz, co jest w całym życiu najgorsze?” Po tym wszystkim, co przeszedł, ma tylko jedną odpowiedź: samotność. Nie choroba, nie bieda, nie głód; brak poczucia łączności z innym człowiekiem.

Z całą pewnością była to wygładzona, przygotowana deklaracja, testowana wielokrotnie na innych przechodniach. Nie mam wątpliwości. Ale uwierzyłem. Co z tego?

Ma na imię Paweł. Zaprosił mnie na mszę w przyszłym miesiącu, podczas której podzieli się świadectwem, którego sporą część już usłyszałem. Nie mogłem jednak wówczas przyjść. Powiedział, że często bywa tutaj, na Freta, na Mszach w tygodniu. Jakoś do tej pory na niego nie wpadłem.

Zastanawiam się, jak spędził Święta.

Admin

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

  1. Redakcja serwisu plockaoaza.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych komentarzy ani się z nimi nie utożsamia.
  2. Komentarze są wprowadzane przez internautów w sposób niezależny od Redakcji i jako takie nie stanowią części serwisu obsługiwanego przez Redakcję.
  3. Redakcja zastrzega sobie prawo do usunięcia lub wstrzymanie niektórych komentarzy bez podania przyczyn. W szczególności dotyczy to kometarzy zawierających treści, które mogą być odebrane jako obraźliwe lub nie są związane z tematem.