Z badań Eurobarometru z 2005 roku wynika, iż 52% ankietowanych Europejczyków wierzy w istnienie Boga, 27% modli się do siły wyższej, a 18% to ateiści. Zdecydowana większość ludności starego kontynentu to chrześcijanie. Przeważająca liczba osób deklaruje wiarę w istnienie transcendencji, a jednocześnie w coraz większym stopniu da się zauważyć zjawisko opisywane jako sekularyzacja, czyli zmniejszenie się roli religii dla społeczeństwa. Ludzie nadal są religijni ale coraz częściej w oderwaniu od zinstytucjonalizowanego kościoła, jego głównego nurtu, tradycji i struktury.
Religia – zbiór twierdzeń i norm, które wyjaśniają i regulują stosunek zachodzący między człowiekiem a Bogiem.
Religijność – indywidualne, podmiotowe ustosunkowanie się człowieka wobec Boga i nadprzyrodzoności, subiektywne odniesienie jednostki do rzeczywistości opisywanej i wyjaśnianej w religii.
Oczywiście wiara w Boga utrzymuje się na statystycznie wysokim poziomie – jednak coraz więcej ludzi decyduje się na odizolowanie swojej wiary od religii. Daje to czasem wyraz w sformułowaniach typu: Bóg tak, Kościół nie! W relatywnym pojmowaniu prawd wiary lub wynikających z nich zasad etycznych. To przekonanie, iż wiara w wymiarze jednostkowym jest wystarczająca a to co mówi Kościół już dawno się zdezawuowało. Zobaczmy, że uwidacznia się pewna tendencja, aby przenosić sferę religijną do spraw wyłącznie prywatnych. Być może dużo gorsze jest jeśli człowiek już nawet żyje zgodnie z rytuałem, ze schematem, z doktryną ale robi to wyłącznie w miejscu kultu. Spycha wówczas religię do poziomu neurotycznych nawyków, pełnych hipokryzji zwyczajów. „Cierniem” jest wewnętrzna sprzeczność „ludzi kościoła”. Obłuda i zakłamanie, uwiera i kładzie się cieniem na wizerunku Kościoła. Hipokryzja najczęściej wynika z powierzchownego potraktowania spraw wiary. W gruncie rzeczy jest to najgorsza z trucizn, którą można określić jako kamienne serce, obojętność, cynizm.
Możemy przyjąć jeszcze jeden negatywny wariant, sprowadzając religijność do działań fundacji, akcji dobroczynnych; słowem pomocy socjalnej. Grupa wyznaniowa z tego punktu widzenia najlepiej jeśli pełni jedynie funkcje użyteczności publicznej bez prawa do wypowiadania się w sprawach moralnych i obyczajowych. Neutralność i tzw. tolerancja są jednak wyłącznie wyrazem konformizmu społecznego i nie mają wiele wspólnego z szacunkiem do osoby jako takiej. Chrześcijaństwo tak rozumiane traci rdzeń swojego przesłania. Wśród wielu chrześcijan da się zaobserwować skłonność do wycofywania się w minimalizm religijny, wypowiadania swojej bezstronności i dążenia za wszelką cenę do kompromisu. Ujmując to inaczej, sfera duchowa znajduje wtedy wyraz w parareligijnych rytuałach, subiektywizmie, redukcji pojęć, ich dewaluacji, sprowadzenia religii do sfery wyłącznie osobistej. Ludzie potrzebują duchowości w swoim życiu ale sposób jej zagospodarowania > prowadzi do ślepych uliczek. Powoduje to wypaczenie chrześcijaństwa jako skrajnie indywidualnej postawy lub do form pozbawionych osobistego zaangażowania, przeżycia i drogi. Zmysł wiary nie prowadzi li tylko do zaspokojenia potrzeby bezpieczeństwa, ale zdecydowanie bardziej ma na celu potrzebę miłości, dobra wspólnego, Ewangelii. O ile wczesną religijność możemy rozpatrywać jako magiczną postawę „oswajania” poprzez rytuały i obrzędy tego, co nieznane, to już dojrzała religijność łączy się z przeżywaniem relacji z osobowym Bogiem i przekracza formy zewnętrzne. Doświadczenie to określa się jako relację personalną między człowiekiem a Bogiem.
Problem wobec tego pojawia się w momencie precyzowania pojęć. Wierzyć w istnienie Boga to nie zawsze oznacza to samo. Różnica dotyczy definiowania wspólnotowego i indywidualnego, co charakteryzuje jakościowo i ilościowo odmienne realizacje. Zależy to od osobistego podejścia do kwestii wiary i życia duchowego ale także wynika z nauczania Magisterium Kościoła czy wykładni kanonicznej. Chodzi o to, że wiara wpływa na postawy w takim stopniu w jakim naucza Kościół i w takiej mierze w jakiej wyraża się nasze zaangażowanie w życie duchowe.
Zdaniem Ludwika Feuerbach’a: Prawdziwymi ateistami są dzisiejsi chrześcijanie, którzy twierdzą, że wierzą w Boga, ale dokładnie tak, jakby Bóg nie istniał.
Czego więc poszukujemy? Zintegrowania w wymiarze duchowym i psychicznym, głębokiego przekonania i życia według jasnych reguł. Jest to świadectwo przekonujące bardziej niż barwne, patetyczne kazania, wyniosła retoryka czy dyskurs naukowy.
Być może obniża się znaczenie społeczne religii także dlatego, że uwierzyliśmy w mit o sterylności Państwa prawa, koncepcji człowieka wolnego od Nadprzyrodzoności, któremu należy jedynie zapewnić szereg swobód obywatelskich i wytłumaczyć świat poprzez Naukę? Nie trudno ostatecznie zauważyć, że Europa pozbawiona wszelkich odniesień do wspólnotowej tożsamości zaczyna gubić pierwotne rozeznanie, a metodologia nauk pełna jest ślepych punktów. Już wiek XX przyniósł Europie podział w ateistycznym wydaniu- na wschodzie w wersji marksistowskiej, na zachodzie w odmianie egzystencjalistycznej. Nie bez znaczenia było francuskie Oświecenie z wyrazicielami idei takimi jak: Diderot, Monteskiusz, Rousseau, czy Wolter. Wspomnieć już tylko o rewolucji we Francji, wystąpieniu Nietzschego o śmierci Boga, czy teorii ewolucji Darwina. Obecnie wiele tych myśli powraca w cyfrowej edycji i ze sporym uproszczeniem, co czyni je wysoce atrakcyjnymi.
Jaką odpowiedź zatem możemy dać na dalsze wypieranie chrześcijaństwa z chrześcijańskiej Europy? Możemy zrobić tylko jedno- nie pozwolić sobie na lekkość bytu.
Podobne wpisy
Komentarze
comments
Nie którzy poszukują, nie którzy nie chcą bo się wstydzą innych…
Pewnie tak ja sama mam tak,że Boga bardzo potrzebuje ale przy nie których osobach ograniczam temat bo się wstydzę…