Był Wielki Piątek i wrócił już z czuwania przy Grobie Pańskim. Alba wisiała na swoim miejscu, o czym informował biały rękaw przygnieciony niechlujnie zamkniętymi drzwiami szafy. Spojrzał na ekran laptopa, na zegar i jeszcze raz na laptopa. Dochodziła północ, a on dopiero zaczynał swój komputerowy maraton. 3… 2… 1… Aby rozpocząć, kliknij swoją nazwę użytkownika.
***
Wielkanoc już za dwa dni, ale ojciec pił tak jak zwykle. A we Wielkanoc będzie pił jeszcze bardziej, jeśli przyjedzie wujek. A potem znów działo się to, przez co płakała. Przez co się cięła. Przez co pragnęła zasnąć na zawsze, a często nie mogła nawet na kilka godzin. Przez co nie wróciła jeszcze do domu. I przez co nie miała do czego wracać. Mama wiele razy mówiła, że ojciec jest chory i że bardzo go kocha. Że można mu pomóc, że ona go nie zostawi, że będzie z nim, aż się wyleczy. I potem też. Że zawsze z nim będzie. Kochała go chyba bardziej od niej i jej małego brata. Starszego n nie było w domu od kilku lat. A tata i tak ją bił.
***
Zaczął od gier, ale i tak skończyło się na pornografii. A potem znów strzelał, żeby zapomnieć to, co obejrzał. Znów obejrzał. Przecież obiecywał sobie, że już nie obejrzy. I starał się. I gdyby tylko mama była w domu. Bo tata nawet jak jest, to nie wchodzi do jego pokoju nawet za dnia, a co dopiero w nocy. Ale mamy nie było. Od dziesięciu miesięcy nie było mamy, bo ktoś popełnił błąd przy wyprzedzaniu i nie dał jej szans na to, żeby dziś weszła do jego pokoju, zanim znów zrobił to, czego nienawidził prawie tak bardzo jak siebie. Jutro Wigilia Paschalna. A potem wróci do domu. Tata będzie oglądał coś w telewizji. A na niego będzie czekał komputer i jasnoniebieski pokój. Nie miał do czego wracać. Nie chciał wracać. W jego życiu nie było niczego, co nadawałoby mu sens.
***
Pomimo niechęci wróciła do domu. Mama siedziała w kuchni przy lampce, a w sypialni spał ojciec przy włączonym telewizorze. Nikt nie chciał go wyłączyć, bo nikt nie chciał wejść do tego pokoju. Cichy szloch matki słychać było nawet w pokoju na górze, ale brzmiał jak wiatrak lub wentylator – każdego dnia tak samo. Nie zmieniał się już od wielu dni. Brat grał jeszcze na komputerze przy zamkniętych drzwiach. Nie wiedział, co dzieje się na dole, ale i tak zamykał się w swoim pokoju na klucz, jak poleciła mu siostra. Pamiętała, co może przyjść do głowy ojcu, gdy mama jest poza domem. Dlatego wciągnęła pierwszy raz. Dlatego wciągnęła wczoraj. Dlatego wciągnęła dziś.
***
Nie było nawet siódmej, kiedy ich oczy spotkały się. Iskry przeskakiwały jakby z jednego na drugie, a ksiądz powiedział „Ciało Chrystusa”. Odeszła z kolejki do komunii, a on spojrzał na twarz kolejnej osoby. A potem następnej. Po ostatniej podłożył patenę pod własną brodę i odpowiedział „Amen”. Dziesięć godzin wcześniej ksiądz kończył kazanie słowami „Bóg chce Cię zbawić, nie potępić. Jeśli chcesz przystąpić do sakramentu spowiedzi, będę czekał po Mszy przez godzinę w konfesjonale”. Przyszły dwie osoby. On i ta dziewczyna z kolejki. Tej nocy nie usiadł do komputera, a ona nie wciągała kresek. Nie potrzebowali tego. Nie musieli zapominać o rzeczywistości, bo mieli nadzieję.
Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony.
Tomasz Racki
Podobne wpisy
Komentarze
comments
Dodaj komentarz