Czy da się uciec przed przeszłością?

Categories: Blog

regina

Przez pewien czas myślałam, że tak, da się. Zaczęłam zmieniać miejsca, uciekałam. To było najgorsze co mogłam zrobić. Ilekroć ukrywałam się, przeszłość odkrywała mnie i z większą siłą uderzała we mnie. Niezbyt dobrze to przyjmowałam. Wpływało to też na moją modlitwę, bo w momencie kiedy chciałam uciekać, ukrywałam prawdę przed samą sobą, a co gorsze przed Panem Bogiem. I tu ktoś może mi zarzucić, że Bóg i tak wie wszystko. Tak, zgadzam się, ale Bóg to także mądry Ojciec i on czeka, aż sami opowiemy Mu o naszych bólach.

Zdarza się tak, że nie da się zrozumieć zachowania człowieka bez znajomości jego przeszłości, bez wiedzy o tym, co w nim siedzi. Chcę zwrócić uwagę na te wydarzenia, które na pierwszy rzut oka przyniosły tylko ból i cierpienie. Mimo iż wydaje nam się, że uciekliśmy od przeszłości, to przeszłość nie uciekła. Myślę, że ona będzie do końca, pamięć o tym co było, pozostanie. Różnica jest w naszym myśleniu, czy nadal będziemy myśleć o niej w kategoriach – śmiem powiedzieć – zła, czy zaczniemy inaczej przeżywać to co już było i nauczymy się wyciągać radość i wdzięczność za to, co przeżyliśmy.

Przeszłość jest częścią nas, to wydarzenia z naszym udziałem, w mniejszym lub większym stopniu, więc chcąc oderwać się od przeszłości, musielibyśmy oderwać się od siebie samych, a nie wiem czy to możliwe. W naszej głowie musi dojść do konfrontacji z tymi wydarzeniami, których nie chcielibyśmy pamiętać. Dopiero wtedy możemy zacząć żyć w wolności.

Człowiek nie ma w sobie takiej zdolności, aby powstrzymać się od emocji. Może sobie wmawiać – co nie jest dobre – że ich nie ma, ale chcąc, nie chcąc, one są obecne cały czas. Wypowiedziane na głos lub nie, automatycznie rodzą się w nas samych. Nasz organizm wie jak reagować na pewne sytuacje, ponieważ tak go tego nauczyliśmy. Czasami nieświadomie, ale jednak. Przykład, kiedy widzimy naszego przyjaciela po długim czasie, cieszymy się. Kiedy się z kimś pokłócimy, czujemy smutek lub złość. To normalne. W naszej głowie również wykreowaliśmy sobie to, co sądzimy o tym, co nas spotkało. I właśnie tutaj mamy zdolność zmiany tego, co wykreowaliśmy. To od nas zależy czy na myśl o nieprzyjemnym wydarzeniu pojawią się emocje smutku czy też akceptacji i świadomości, że Bóg pozwalając na to, chciał, żebyśmy wyciągnęli z tego jak największe dobro.

Jestem świadkiem takich przypadków, kiedy człowiek chciał wyprzeć swoją pamięć. Nie stajemy przed sobą w prawdzie, nie chcemy przyjąć do siebie wydarzeń, które były zbyt trudne i przyniosły zbyt wiele cierpienia. W dojrzałości chrześcijańskiej bardzo ważna jest akceptacja wszystkiego co nas spotyka. Dosłownie wszystkiego. Tylko wtedy Bóg może objąć swoją dobrocią naszą pamięć.

Stop klatka. To jest tekst o niewygodnych dla nas wydarzeniach, więc musi być co nieco o przebaczeniu.

Nieodłącznym punktem zaakceptowania przeszłości jest przebaczenie samemu sobie, które co prawda jest bardzo trudne. Przebaczenie sobie jest krokiem do kochania siebie samego. Warto pamiętać, że przebaczenie nie usprawiedliwia nas z grzechów, ale pozwala zmierzyć się z nimi i rozpocząć swoją przemianę.

Ja często za punkt odniesienia brałam cierpienia innych ludzi, ale nie te podobne do moich, tylko te większe co najmniej dziesięć razy. Wtedy odpychałam od siebie złość, gniew za coś co nie było dobre. Bo przecież moje problemy nie były aż takie wielkie. Pewien ksiądz powiedział, żebym to wszystko zostawiła, bo mam prawo przeżywać swoje niesmaczne momenty z jednego prostego powodu. Są moje. Mogę czuć smutek, to normalne. Dostrzeżenie i przyjęcie go da nam szansę znalezienia źródła, i wejścia na drogę pojednania z samym sobą.

Agnieszka Butajło

Podobne wpisy



Komentarze

comments

Author: Tomek Racki

One Response to "Czy da się uciec przed przeszłością?"

  1. Bartolome Odpowiedz
    Bartolome Posted on 20/12/2015 at 21:57

    Lektura tego tekstu sprawiła, że powrócił do mnie stary i interpretowany już przeze mnie na wszystkie możliwe sposoby fragment Ewangelii „„Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie”. I gdy tak sobie chwilę myślałem, to doszedłem do wniosku, że ta niejednoznaczność określenia „wiele” znaczy więcej, niż może wydawać się na pierwszy rzut oka. Dla każdego to „wiele” jest inne. I dokładnie tak samo jest z naszymi problemami, naszymi codziennymi zmaganiami, naszymi upadkami i naszymi próbami pogodzenia się z samym sobą i własną przeszłością. Może nam wydawać się, że nasze życiowe trudności nie znaczą nic w porównaniu z tym, przez co przechodzą inni ludzie, lecz prawda jest taka, że rozpatrywanie problemów różnych ludzi, o różnych historiach i doświadczeniach na jednej płaszczyźnie mija się z celem. Każdy dostaje własny krzyż i własny ciężar do dźwigania.
    Ponadto w pełni zgadzam się ze stwierdzeniem, że bardzo trudno jest zaakceptować samego siebie i własną przeszłość, zwłaszcza gdy ta przeszłość nie należała do najpiękniejszych (wiem to z własnego doświadczenia). Jednakże uważam, że nie jest to zadanie niemożliwe; w końcu Bóg kocha nas zawsze tak samo: i wtedy gdy popełniamy najgorsze paskudztwo, i wtedy gdy przekraczamy granice własnych możliwości. I tego powinniśmy się od Niego uczyć – kochania samego siebie we własnych upadkach. Nie kochanie własnych upadków, ale właśnie siebie – tego człowieka, który nurza się w paskudztwie. Nie jest to łatwe, niemniej jednak dążenie do tego może w znacznym stopniu ułatwić przebaczenie samemu sobie…
    I jeszcze jedno, coś co moim zdaniem umyka bardzo wielu współczesnym katolikom, którzy koncentrują się albo wyłącznie na tradycyjnej stronie naszej wiary (coniedzielna wizyta w kościele, święconka, choinka, uczestnictwo w pogrzebach i ślubach etc.) albo teologicznej (poszukiwanie dowodów na istnienie Boga, dogmaty, KKK, posty, pytania typu „jakie instrumenty powinny być dopuszczone w liturgii” etc.): jesteśmy nie tylko zbiorowością ogółu – ludźmi, których obowiązują określone zasady i reguły, ale także pojedynczymi osobami; mamy prawo przeżywać wewnętrzne wzloty i upadki, trudne chwile zagubienia, zwątpienia i poszukiwania, a także okazywania emocji.

    Gratuluję skłaniającego do refleksji tekstu i pozdrawiam!

Dodaj komentarz