Różaniec na antenie Radia Maryja. Dzwoni telefon. Słychać dziwnie znajomy głos. Wbrew pozorom, do Radia nie dodzwoniła się kolejna słabo słysząca starsza pani, ani kilkuletnie dziecko, które krzyczy do słuchawki telefonu to, co właśnie po cichu podpowiada mu jego babcia. Połączenie było aż ze Stanów Zjednoczonych. Numer do toruńskiej rozgłośni, aby pomodlić się różańcem na antenie, wybrał sam Tomasz Adamek.
„Radiomaryjny” Góral?
Adamek to sportowiec, który podbił Amerykę, a na co dzień obraca się w towarzystwie delikatnie mówiąc – niezbyt sympatycznym. I choć waga ciężka „za panowania” braci Kliczko to waga znacznie bardziej wyważona niż dawniej, to ciągle jednak, aby w takim towarzystwie pozostać, nigdy nie należy okazywać słabości. Kończący sportową karierę bokser zasłynął niedawno z decyzji o starcie w wyborach do Europarlamentu z list Solidarnej Polski. Nie mam zamiaru zastanawiać się nad słusznością poczynać “Górala”, który nie ma zielonego pojęcia o świecie do którego ma zamiar wstąpić. Nie można na pewno z góry skreślać tej decyzji. Skoro o głosy, swoim znanym w sportowym środowisku nazwiskiem, ubiegają się Bąkiewicz i Żurawski z SLD, czy Wenta z PO, to nikt nie powinien zabraniać tego samego Adamkowi. Zwłaszcza że jak dotąd, jako jedyny zapowiedział, z jakich przyczyn zdecydował się na takie posunięcie. Jasne, że brak mu obycia, swobody wypowiedzi, czy czasem odpowiednich argumentów. Mnie jednak postać pana Tomasza bardzo imponuje. Stoi on w totalnej opozycji do wszechobecnego mainstreamu. Świadomie idzie pod prąd i, mówiąc potocznie, ma w nosie to, co ludzie o nim mówią i piszą. Nazywa najbardziej wyszydzanego w Polsce księdza – ojca Rydzyka – “Kozakiem” i modli się różańcem na antenie jego radia. Na pytanie o postać, którą stara się naśladować, która mu imponuje, z oczywistym spokojem przytacza postać Jezusa Chrystusa. Teraz zaś jasno i wyraźnie staje w obronie życia od poczęcia do naturalnej śmierci. Ktoś powie: Wariat! Ciemnogród! Ale jeśli już być wariatem, to tylko takim.
Pokorny tata
Wytatuowany na całym ciele, zarośnięty, ponury jegomość, który na teledyskach złowrogo się wykrzywia i wykrzykuje z całej siły słowa swoich piosenek. Takie było moje pierwsze odczucie, po zobaczeniu wizerunku Roberta Friedricha. Tymczasem w popularnym programie rozrywkowym, do którego został zaproszony, zupełnie nie przypominał osoby, którą znałem z internetu. Na tle prowadzącego, który nie potrafi rozmawiać o niczym innym niż o seksie, wydawał się jakby z innego świata. Chyba nie słyszałem jeszcze nigdy tak pokornych wypowiedzi, jak te, które padły z ust popularnego Litzy. Wokalista “Luxtorpedy” wydaje się być odpowiednikiem Tomka Adamka w świecie muzyki. Zupełnie nie pasujący do swoich kolegów po fachu, Robert, robi to co kocha, jednocześnie dając świadectwo swojej przynależności do Chrystusa. „Postawiłem w swoim życiu na rodzinę. Moja żona urodziła siódemkę dzieci i dla świata wydaje się już skończona. Mimo to jest szczęśliwa” – mówi artysta.
Jak często słyszy się, wiara jest dla ludzi słabych, dla tych, którzy boją się świata. Bo łatwiej jest im iść przez życie, jeśli naiwnie wierzą, że ktoś im pomaga. Potrzebują „wspomagacza”, którym zasłaniają się przez całe życie. Nie ma na świecie jednak nic bardziej przekonywującego, niż świadectwo życia drugiego człowieka. Czy Adamek, albo Litza to ludzie słabi? Bynajmniej. Prawdziwe odważny człowiek powinien bać się tylko Boga.
Admin
Podobne wpisy
Komentarze
comments
Dodaj komentarz